wtorek, 25 lutego 2014

Part 6.

Drzwi windy rozsunęły się, a Cassie, trzymając w rękach ciężkie torby wypełnione zakupami, ruszyła w kierunku drzwi wejściowych do jej mieszkania. Rozejrzała się wokół i zauważywszy schodzącą po schodach panią Elizabeth, uśmiechnęła się. O jej sąsiadce mimo nie najmłodszego wieku można było powiedzieć, że kwitnie. Siwe włosy spięła w koka na czubku głowy, a na siebie założyła kwiecistą koszulę i czarne proste spodnie, ale co najważniejsze na jej twarzy widniał szeroki uśmiech.
- Dzień dobry, pani!
- O, dzień dobry, dzień dobry, Cassie. Co za szczęście. Właśnie się do ciebie wybierałam i miałam nadzieję, że cię zastanę.
- Serdecznie do siebie zapraszam, tylko otworzę drzwi. - powiedziała Cassie, po czym sięgnęła do torebki przewieszonej przez ramię w celu znalezienia kluczy. Znalazłszy to, czego szukała, otworzyła zamek do drzwi i, przepuściwszy starszą kobietę w drzwiach, weszła do środka.
- Proszę, niech pani wchodzi dalej i nie ściąga butów. Tutaj już jest brudno, więc nic się nie stanie -  powiedziała blondynka, idąc w kierunku salonu połączonego z kuchnią. Odłożyła papierowe torby na wyspę znajdującą się po środku części "kuchennej", po czym podniosła wzrok i spojrzała na stojącą wciąż w progu salonu kobietę.
- Dawno tutaj nie byłam i widzę, że nastąpiło wiele zmian - odpowiedziała pani Elizabeth, rozglądając się po pomieszczeniu, które urządzone było w nowoczesnym stylu. Gdy wchodziło się do salonu w oczy rzucała się ściana zrobiona cała ze szkła, przez którą można było zobaczyć Północny Londyn. Prostopadle do niej mniej więcej na środku pomieszczenia stał biały skórzany narożnik, a tuż przed nim leżał biały puchaty dywan i stolik ze szklanym blatem. Na przeciwległej ścianie wisiał telewizor, pod którym znajdował się chromowany kominek. Za narożnikiem znajdowała się część kuchenna z wyspą po środku, przy której stały dwa wysokie krzesła, urządzona w czerni i bieli. Ogólnie całe pomieszczenie było urządzone w czarnym i białym kolorze, z ciemnymi panelami i białymi ścianami, a tylko dodatki były czerwone, dodając trochę koloru wnętrzu.
- Proszę usiąść na kanapie. Jest najwygodniejsza - rzekła Cassie, uśmiechając się do kobiety. - Może się czegoś pani napije?
- Cassie, dziecko siadaj tutaj koło mnie. Dziękuję ci, ale przed chwilą wypiłam kubek kawy.
Brunetka uśmiechnęła się, po czym zajęła miejsce na kanapie niedaleko pani Elizabeth. Kobieta ta nie była dla Cassie kimś szczególnie bliskim, ale od czasu do czasu lubiła z nią porozmawiać.
- Jak pani zdrowie? Co tam u pani słychać?
Kobieta machnęła lekceważąco dłonie, uśmiechnąwszy się do Cassie.
- To samo co miesiąc temu. Zdrowie jakie jest, takie jest. U mnie nic ciekawego się nie dzieje, lepiej opowiadaj, co tam u ciebie.
Blondynka nieco się speszyła, gdyż pani Elizabeth nigdy tak nie odpowiadała i nie namawiała jej do opowiadania o sobie. Zazwyczaj ich rozmowy polegały na tym, że pani Elizabeth opowiadała o swoim życiu, o historiach związanych z jej mężem, których Cassie uwielbiała słuchać.
- Emmm.. pracuję, wie pani jak to jest - odpowiedziała blondynka wymijająco, wbijając się w miękkie oparcie kanapy.
- Kochanie, nie możesz tylko myśleć o pracy. Poza nią też trzeba umieć żyć.
- To nie tak, po prostu.. ja. - wzruszyła ramionami, nie wiedząc, co powiedzieć.
- A co tam u twojego chłopaka?
Nie wiedziała dlaczego, ale przed jej oczami pojawił się Harry, a jej serce przyśpieszyło i zaczęło tak mocno bić, że miała wrażenie, że siedząca obok kobieta jest w stanie je usłyszeć. Od spotkania w parku, a następnie wizyty w McDonald's minęły już dwa tygodnie, a w ciągu nich zdołali spotkać się ani razu, gdyż obydwoje byli w rozjeździe - Harry wyleciał do Stanów, a ona podróżowała po krajach Europy, uczęszczając w pokazach mody. Kontaktowali się jedynie przez krótkie smsy, w których pisali gdzie są, co robią. Przez różne strefy czasowe nie mogli pozwolić sobie na więcej. Niestety nie miała takiego szczęścia  w związku ze Steve'm, który przylatywał do niej prawie w każdej wolnej chwili, gdyż jego nie obchodziły koszty jego wycieczek, ponieważ wciąż był na utrzymaniu ojca.
- Wszystko dobrze... tak sądzę... znaczy tak jest - rzekła, wzruszając ramionami, a następnie spuściła głowę i zaczęła bawić się swoimi paznokciami.
- Wiesz, Cassie. Zanim poznałam mojego świętej pamięci męża, byłam  w związku z innym chłopakiem. Zakochałam się w nim. Na początku było naprawdę mi z nim dobrze, ale z biegiem czasu moje uczucie, zamiast rosnąć, słabło. Ten związek zaczął mnie męczyć, więc powiedziałam stop i się z nim rozstałam. Nie da się być z kimś, kogo się nie kocha.
- Czy pani..- zaczęła, ale przerwała, gdy w mieszkaniu rozniósł się dzwonek telefonu. - Bardzo panią przepraszam, ale zapomniałam, że mam dzisiaj sesję, naprawdę przepraszam. 
 ***
Cassie wyszła pośpiesznie z samochodu i trzasnęła drzwiami trochę za mocno, gdyż przechodzący obok ludzi spoglądnęli na nią dziwnie. Zamknęła zamki w samochodzie i nerwowo zerkając na zegarek na jej ręce, ruszyła szybkim krokiem przed siebie. Była spóźniona już prawie 30 minut przez korki i przez własne roztargnienie, gdyż trzy razy krążyła pomiędzy samochodem, a swoim mieszkaniem. Najpierw zapomniała wziąć telefonu, a wracając się po niego, zostawiła w przedpokoju klucze do auta. Później gdy wsiadła do samochodu już z telefonem i z kluczami, zdała sobie sprawę, że nie wzięła potrzebnych jej dokumentów. 
Była zdenerwowana jak nigdy dotąd i sama nie była pewna dlaczego. Nie wiedziała, czy to z powodu tego, że okłamała panią Elizabeth o rzekomej sesji, czy dlatego, że właśnie szła spotkać się z Harrym. Jej serce biło strasznie mocno, a jej dłonie nadzwyczajnie mocno się pociły. W dodatku buty, które założyła nie pozwalały jej szybko iść, a fakt, że i tak była już spóźniona, dołował ją jeszcze bardziej. W końcu, o mały włos nie wywalając się dwa razy na chodnik, dotarła do małej kawiarenki znajdującej się w jednej z małych uliczek Londynu.
***
Harry wybrał stolik znajdujący się w kącie malutkiej kawiarenki, żeby mieć jak najwięcej prywatności. Czuł się nieco skrępowany, gdyż stojąca za ladą kobieta niemal pożerała go wzrokiem. Odkąd tutaj przyszedł, prawie w ogóle nie spuszczała z niego wzroku. Dopiero, gdy podszedł do lady, żeby zamówić kubek kawy z mlekiem, nieco się speszyła i na chwilę spuściła wzrok. Niestety nie trwało to długo. 
Przekręcił się delikatnie na krześle, gdyż nie należało ono do najwygodniejszych. Zaczął się już poważnie zastanawiać, czy Cassie w ogóle przyjdzie, gdyż spóźniała się już około 25 minut. Przez cały czas pobytu w Stanach o niej myślał, przerażając momentami samego siebie. Jego przyjaciele śmiali się z niego, gdy niekontrolowanie uśmiechał się, odpisując na smsy od brunetki. Zastukał palcami w stolik, wybijając nieokreślony rytm, po czym, wciąż czując na sobie obleśny wzrok kobiety, spojrzał na nią i przez dłuższą chwilę obydwoje nie spuszczali z siebie wzroku. Dopiero po chwili kobieta wyraźnie się zawstydziła i pośpiesznie weszła do jakiegoś pomieszczenia przez drzwi z napisem "Wstęp tylko dla personelu". Harry tryumfalnie uśmiechnął się. 
Nagle drzwi do kawiarenki otworzyły się, a do środka wpadła zdyszana Cassie. Mimo to, według Harrego wyglądała pięknie ubrana w ciemną kwiecistą sukienkę, skórzaną ramoneskę i czarne buty na platformie. Natychmiastowo wstał z krzesła i szeroko się uśmiechając, ruszył w kierunku Cassie. 
__________________________________________
No i mamy część 6, co o niej myślicie?
PRZEPRASZAM, ale jestem tak leniwą osobą, że nawet nie chce mi się czytać tego rozdziału i poprawiać ewentualne błędy. Wybaczycie?
Co tu będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że wam się spodoba i, że każdy kto przeczyta, zostawi po sobie komentarz.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ