Cassandra, płacząc, wbiegła do ciemnego zaułku, mając nadzieję, że nikt jej tutaj nie znajdzie. Oparła się tyłem o ceglaną ścianę i następnie, ocierając plecami, zjechała po niej. Lekkie pieczenie, które poczuła na plecach, spowodowało, że przygryzła wargę i na chwilę zapomniała o bólu psychicznym, niestety nie trwało to długo. Niekontrolowane łzy co chwilę spływały po jej policzkach, następnie kapiąc na czarną sukienkę. Ciało dziewczyny pokryte było gęsią skórką i całe się trzęsło, ponieważ temperatura nie była najwyższa, a ubranie jakie miała na sobie, nie zapewniało jej dostatecznej ilości ciepła. Zgięła nogi w kolanach i objęła je tuż pod kolanami, chcąc chociaż trochę się ogrzać. Łzy zbierające się w oczach rozmazywały jej obraz, więc co chwilę ścierała je dłońmi, rozmazując przy tym cały makijaż. Chcąc się trochę uspokoić, spojrzała na ceglaną ścianę przed nią i zaczęła powoli liczyć ledwo zauważalne cegłówki. Wzięła kilka głębokich wdechów, powoli wypuszczając powietrze. Gdy łzy przestały zbierać się w jej oczach, powoli podniosła drżącą rękę i delikatnie, opuszkami palców przejechała po spuchniętym lewym policzku. Wzdrygnęła się, wciągając powietrze przez zaciśnięte zęby. W jej głowie pojawił się obraz wściekłego Steve'a, który bierze zamach, a następnie uderza ją w twarz z taką siłą, że ledwo co ustała na nogach. Jej oczy ponownie zaszły łzami, a płuca stały się jakby płytsze. Nie mogąc dłużej się wstrzymywać, ponownie wybuchnęła głośnym szlochem. Nie potrafiła się opanować. Ból psychiczny niszczył ją od środka. Czuła strach, lęk, przerażenie, zażenowanie, a jedynym, czego teraz chciała i potrzebowała, była samotność. Niestety nie było jej to dane. Usłyszała odgłos kroków dochodzący z jej prawej strony. Jej tętno przyśpieszyło z przerażenia, a oddech stał się płytki. Objęła ugięte w kolanach nogi i schowała głowę pomiędzy nie. Zza rogu budynku wyłonił się wysoki mężczyzna, po czym zatrzymał się, rozglądając się, jakby kogoś szukał. Zaczął wchodzić głębiej w zaułek. Cass, słysząc kroki coraz bliżej, wstrzymała oddech i podniosła głowę. Tuż przed nią stał Harry, uważnie się jej przyglądając, a gdy rozpoznał w niej Cassandrę, odetchnął z ulgą, ale po chwili, gdy zauważył w jakim stanie była dziewczyna - cały czerwony i spuchnięty policzek, rozmazany makijaż, skóra pokryta gęsią skórką, cieknące z policzków łzy - sam miał ochotę się rozpłakać. Obecność Harryego nie ucieszyła dziewczyny, nie w tym momencie, nie w tej sytuacji.
Harry pochylił się i, złapawszy dziewczynę pod pachami, pomógł jej wstać z zimnego podłoża. Ta, ledwo stanąwszy na nogi, zrobiła krok w bok, oddalając się od niego.
- Zostaw mnie- udało się jej wydukać - Nie chcę twojej litości.
- Cassie, nie jestem tutaj z litości, chcę ci pomóc - powiedział cierpliwie zatroskanym głosem, robiąc krok w stronę dziewczyny, a ta, nie chcąc, żeby Harry był blisko niej, zrobiła krok w tył.
Jej smutne oczy patrzyły się na chłopaka z przerażeniem., natomiast co chwilę spuszczał z niej wzrok, nie potrafiąc znieść widoku cierpiącej dziewczyny, i nerwowo przełykał ślinę.
- Ja... Chcę być sama -rzekła, biorąc głęboki wdech pomiędzy słowami. Nie zauważywszy żadnej reakcji u chłopaka, zebrała wszystkie siły i krzyknęła - Odejdź!
Cassandra, zaniosła się szlochem i kręcąc bezradnie głową, schyliła się. Ściągnęła ze stóp buty na wysokim obcasie i wzięła je do ręki. Zrobiła kilka kroków do tyłu, nie spuszczając wzroku z twarzy chłopaka, po czym szybko się odwróciła i wybiegła z zaułku, znikając zza rogiem budynku.
Wszystko działo się szybko, więc zanim Harry zrozumiał, że Cassandra uciekła i najprawdopodobniej już nigdy jej nie spotka, minęła dłuższa chwila. Szybkim krokiem wyszedł z zaułku i zatrzymał się, żeby się rozejrzeć. Na jego nieszczęście po dziewczynie nie było śladu.
_________________________________________
Pukanie w drzwi obudziło Cassandrę dokładnie o 08.04. Wypuściwszy
głośno powietrze, obróciła się na drugi bok i, naciągnąwszy na głowę kołdrę,
zamknęła oczy, próbując ponownie zasnąć.
- Cassandra! Kochanie, mam dla ciebie przesyłkę! – usłyszała głośne wołanie zza drzwi wejściowych pani Elizabeth, starszej kobiety mieszkającej
dokładnie piętro wyżej.
Przewróciwszy się na plecy, odkryła się i
usiadła na krańcu łóżka, po czym wsunęła stopy w puchate kapcie.
- Już idę, momencik!- krzyknęła,
wstając.
Szurając kapciami o podłogę oraz ziewając
praktycznie co 5 sekund, doszła do drzwi wejściowych jej mieszkania.
Przekręciła górny zamek i uchyliła delikatnie drzwi, nie chcąc pokazywać się
kobiecie w piżamie i z rozczochranymi włosami. Trzymając się klamki drzwi,
wychyliła głowę i uśmiechnęła się do kobiety.
- Dzień dobry! - powiedziała, patrząc w
oczy sąsiadki, która z szokiem patrzyła się na nią , nie mogąc
wydusić żadnego słowa.
Dziewczyna dopiero po chwili zdała
sobie sprawę, że rozczochrane włosy nie były przyczyną szoku w jakim znajdowała się kobieta. Ciało Cassandry zalała fala gorąca i
nagle poczuła się jakby powietrze zgęstniało. Nie chcąc mówić kobiecie prawdy,
uśmiechnęła się nieco nieszczerze, mając nadzieję, że kobieta tego nie zauważy.
- A o to chodzi! - rzekła dziewczyna,
wskazując palcem wolnej ręki na policzek, po czym, szeroko otworzywszy drzwi,
lekceważąco machnęła dłonią. - To nic takiego, wczoraj wywróciłam się w trakcie
sesji.
- Już się bałam, że...- zaczęła kobieta,
ale twierdząc, że jej domysły nie są najmądrzejsze przerwała. - Zresztą
nieważne. Wczoraj, wyjątkowo wieczorem, chodził listonosz. Nie było cię, więc
odebrałam coś do ciebie.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie,
wyciągając dłoń, w której trzymała kopertę, w stronę Cass.
- Dziękuję - powiedziała dziewczyna i odebrała kopertę, nie patrząc na jego nadawcę. - Do widzenia.
Pani Elisabeth ostatni raz się uśmiechnęła, po
czym ruszyła schodami do góry, udając się do swojego mieszkania. Cassandra,
zamknąwszy drzwi, spojrzała na nadawcę.
- Thomas Bride - przeczytała szeptem do
siebie, z trudnością doczytując się napisanych słów. Jej serce zabiło szybciej,
gdy zdała sobie sprawę, że nadawcą był jej ojciec. Z niedowierzaniem wpatrywała
się w kopertę i podpis nadawcy. Kilka razy dokładnie śledziła napisane ręcznie
litery, upewniając się, czy na pewno się nie pomyliła.
W mieszkaniu rozniósł się dzwonek do
drzwi, a skupiona na kopercie Cass, nie sprawdzając, kto znajduje się za
drzwiami, otworzyła je szeroko. Nagle poczuła, jak ktoś z dużą siłą popycha
ją w głąb mieszkania, zamykając drzwi za sobą. Przerażona, oderwawszy wzrok od
koperty, zaczynając od butów i kończąc na twarzy, przyglądała się osobie stojącej przed nią.
- Steve... - powiedziała wystraszona do siebie.
Nie widziała się z nim od pamiętnej imprezy, która odbyła się dwa dni wcześniej. On nie dzwonił, nie pisał, a ona, wciąż nie wiedząc czego spodziewać się po chłopaku, robiła to samo. Teraz stała przed nim w piżamie - białej bluzie i legginsach galaxy z napisami "star wars" - zaskoczona jego niespodziewaną wizytą.
- Myślałaś, że kto? - zapytał ze złością w głosie - Może ten pedałek z klubu?
O wiele bardziej wolałabym, żeby to był on, pomyślała. Nie wiedząc co powiedzieć czy zrobić, spuściła wzrok z twarzy Steve'a. Ten, zauważywszy kopertę w jej ręce, nie pytając się o pozwolenie, wyrwał ja z dłoni dziewczyny. Odwrócił na stronę, na której znajdował się adres nadawcy i, przeczytawszy imię i nazwisko, roześmiał się głośno.
- Tatusiek przypomniał sobie o córeczce? - powiedział, udając wzruszonego, po czym ponownie się roześmiał.
- Oddaj to! - krzyknęła ze złością Cassandra, próbując wyrwać Steve'owi kopertę.
- Nie? - rzekł, po czym wyciągając ręce do góry tak, żeby brunetka nie była w stanie ich dosięgnąć, rozerwał kopertę na pół, później jeszcze raz na pół i rozsypał kawałki papieru na podłogę. Dziewczyna z niedowierzaniem patrzyła się na spadające na podłogę kawałki papieru.
- Jak mogłeś! - krzyknęła nagle i, nie kontrolując się, uderzyła Steve'a otwartą dłonią w twarz. Oczy chłopaka natychmiast pociemniały, a jego oddech stał się płytszy. Uświadomiwszy sobie, co takiego zrobiła, Cass otworzyła szeroko oczy i zakryła usta dłońmi. Do jej oczu napłynęły łzy, gdy zdała sobie sprawę, co ją teraz czeka.
- Pożałujesz tego - warknął Steve, robiąc krok w stronę przerażonej dziewczyny. Zamachnąwszy się, uderzył pięścią w jej twarz tuż pod lewym okiem, a następnie popchnął ją z całej siły do tyłu tak, że wpadła w znajdującą się za nią ścianę, po której zamroczona zjechała na podłogę.
- Przeproś! - krzyknął Steve, szybko oddychając i zaciskając dłonie w pięści. Jeszcze nie do końca świadoma Cassandra nie potrafiła wydusić z siebie słowa. a widząc to, Steve kopnął ją, uderzając w plecy w okolicy kości krzyżowych. Dziewczyna krzyknęła z bólu, ale nie chcąc dać satysfakcji zwycięstwa Steve'owi, powstrzymywała się od płaczu. Jej oddech był płytki i z trudem łapała powietrze, natomiast jej serce biło z nienaturalną prędkością.
- Boli?- zapytał z troską, kucnąwszy tuż przed twarzą brunetki, a ta odwróciła głowę w drugą stroną - Niedługo przestanie.
Pogładził ją po włosach i, złapawszy za brodę, delikatnie skierował jej głowę ku niemu. Pochylił się i, złożywszy na jej ustach delikatny pocałunek, wyszedł z mieszkania bez słowa.
Schowawszy twarz w dłoniach, zaniosła się głośnym szlochem, dając upust słonym łzom bólu, zebranych w jej oczach.
_________________________________________
Rozdział nie za wesoły, biedna Cass, chory Steve. Jestem nawet z niego zadowolona jak nigdy, więc mam nadzieję, że wam się spodoba. Wiedzcie, że komentarze naprawdę motywują do pisania, więc nie pogardzę żadnym, z jednym słowem, czy nawet znakiem. Rozdział dopiero teraz, ale chcę dodawać je w miarę regularnie, żebyście nie musieli długo czekać. Następny, jeżeli dam radę napisać, pojawi się w środę, czwartek, piątek, ale niestety nie będę mieć teraz dużo wolnego czasu, więc nic nie obiecuję.
Pamiętajcie o zakładce informowani, gdzie cały czas możecie się zgłaszać :)
P.S Przepraszam, że nie ma tutaj opisu mieszkania Cass, ale za nic w świecie nie wiedziałam, gdzie go wbić, co nie znaczy, że w ogóle go nie będzie.
P.S Przepraszam, że nie ma tutaj opisu mieszkania Cass, ale za nic w świecie nie wiedziałam, gdzie go wbić, co nie znaczy, że w ogóle go nie będzie.
Wspaniale piszesz. Czekam na kolejną częęśc :*
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z Dominiką że wspaniale piszesz. Nawet nie zdawałam sobie sprawy że czytam twoje opowiadanie na wdechu. Tylko że te rozdziały są strasznie krótkie :< Kiedy sie rozczytam rozdział się kończy.... ale może to z jednej strony dobrze, bo wprowadza to takie zaciekawienie. Tak czy tak rozdział świetny ♥
OdpowiedzUsuń@pure_evil69
omg *__*
OdpowiedzUsuńbosko <3
Świetny rozdział!!;)co za świnia z niego!!!Normalnie jestem ciekawa czy Harry ją odnajdzie, nie no on MUSIIII!!!!nie ma wyjścia !!;)czekam na next mam nadzieję, że przez następne rozdziały też będę mieć dreszcze ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny @Best_faan_ever
Super czekam na nastepny :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! Cass cierpi;(( a ten Steve jest okropny;( mam nadzieję, że Harry pomoże jej;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny;)
@Jaqueline8710
Hazza ją znajdzie, prawda?
OdpowiedzUsuń@kostka22
świetny rozdział. biedna Cass:( ten Steve to cholerny dupek. ciekawe czy Harry ją odnajdzie ?? czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńWOW! :O
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział!
Ja tam na miejscu Cassie zostałabym z Harry'm... nie, nic. :D
Mogła dać sobie pomóc. :c
Od razu polubiłam panią Elizabeth, kochana kobieta. :)
Oczywiście się przeraziła, gdy zobaczyła Miley pfuu Cassie. Na razie mylę się i chcę ciągle pisać Miley. Jakbym przez przypadek gdzieś napisała Miley, to udaj, że pisze tam Cassie. ;)
List od jej ojca? Ciekawe o co chodziło w nim...
Ale raczej się nie dowiemy prze tępaka Steve'a, chyba, że Cassie poskleja wszystkie kawałki. Ale to bardzo wątpliwe.
Steve to skurwysyn, od razu widać.
Dobrze, że Cassie się postawiła i przyrąbała mu w tą parszywą mordę...
Nawet jeśli później sama dostała w twarz. :c
Uderzył ją w to samo miejsce co wcześniej....
Teraz będzie miała big siniaka. :cc
Żal mi jej. :c
Biedna Miley. :'(
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że Harry ją znajdzie, dobra na 100% ją znajdzie. :D
Pozdrawiam i życzę weny kochana! Masz talent. :)
@CookieHarrys xx
Rozdział rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńCo za dupek z tego Steva ! Znajdę go i poćwiartuje! Jak można traktować tak kobietę? I to w dodatku własną kobietę ! Agrr!
I jak on mogł podrzeć list od ojca? No jak ..?!
Tak mi szkoda Cassandry.. Biedna dziewczyna.. Mam nadzieję, że ten dupek da jej spokój i pozwoli jej odejść.Ale dobrze, że Cassie walnęła mu w ryja ! Brawo dziewczyno!
Czekam, aż do akcji wkroczy Harry! Awwrrr! ♥
Świetna historia :>
Pozdrawiam.
@blue_eyes_9
O. MÓJ. BOŻE.
OdpowiedzUsuńBIEDNA CASSANDRA ;C
DUŻO BĘDZIE JESZCZE WĄTKÓW Z BIJĄCYM JĄ STEVEM ZANIM JEJ ODPUŚCI ? ;C
CZEKAM NA AKCJĘ Z HARRYM ;D
TRUSKAWKAAXD
Super rozdział :D . Mam nadzieje że Cass nie stanie się nic poważniejszego przez tego popieprzonego Steva !!! Ja tam wierzę że Harry ją uratuje <3 .W każdym razie życzę weny i czekam na następny rozdział :D ~ @BlackMarata
OdpowiedzUsuńGenialny! Mam nadzieje, ze Hazz ja znajdzie :(
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3
Czekam na nexta
@Hazza_OMFG
OMFG Ten Steve jest chory i pojebany !
OdpowiedzUsuńCzekam nn ;* Już nie mogę się doczekać następnego spotkania Cassie z Harrym :) mam nadzieję, że Cassie zostawi Steva :) Rozdział genialny choć trochę straszny ale i tak genialny :)
Xoxo @JustynaJanik3
Swietny rozdzial. Bardzo mi sie podoba w jaki sposob piszesz. :-). Z poczatku myslalam ze to Harry, ale jednak Steve ughh.. nie lubie goscia :c Zycze weny @ilymyblonde
OdpowiedzUsuńOh god.. nawet nie wiesz ile gniewu się we mnie zgromadziło przez tego sukinsyna Stev'a.
OdpowiedzUsuńRozdział miaaaazga :D
@IzaOfficial_ xx
<3 genialny ;*
OdpowiedzUsuńGenialny czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuń@Hazza_OMFG
Steve jest chory
OdpowiedzUsuńJejku tak super mi się czytało ten rozdział że zapomniałam wcześniej dodać komentarz:) KOCHAM!!!! Chcę więcej!! :)):)):)
OdpowiedzUsuń